| 6:4 (1:4) | |
Skałki Trybsz | | Wicher Dursztyn |
Od początku spotkanie ułożyło się po myśli gości, którzy szybko wyszli na prowadzenie, zawodnicy Skałek przypominali "dzieci we mgle", zanim się zorientowali co jest grane, było już 2:0 dla Wichra. Trybszanie rzucili się do ataku, co przyniosło efekt w postaci przepięknej bramki z rzutu wolnego za sprawą Janusza Modły. Skałki nacierały, jednak długa piłka z obrony gości, nieudana próba ofsajdowa i 3:1, a kilka chwil później 4:1. Kibice gospodarzy jak i zawodnicy przechodzili ciężkie chwile. Do szatni schodzili z spuszczonymi głowami. W szatni chyba doszło do olbrzymiego trzęsienia ziemi, bowiem po przerwie ekipa Skałek była całkiem inną drużyną. Rozpoczęli walkę z czasem, aby zmienić niekorzystny obraz po pierwszej połowie. W sukurs przeszedł obrońca gości, który złapał drugą żółtą kartkę za bezmyślny faul w środku pola. Goście kończyli w 10, co wykorzystali gospodarze. W 70 minucie Koszut wykorzystał sytuację sam na sam i zmniejszył prowadzenie Wichra, kilka minut później miała miejsce niecodzienna sytuacja, Koszut skiksował z okolic 25 metra i......piłka wtoczyła się do bramki, Trybszanie złapali kontakt. W 83 minucie Modła zacentrował z rzutu rożnego na 6 metr, a tam jak z pod ziemi wyrósł Husi Tomasz i szczupakiem umieścił piłkę w siatce, na stadionie zapanowała euforia, ale Trybszanie nadal cisnęli gości. Kilka minut później Łojek wyprowadza Skałki na prowadzenie, a w 88 minucie stawia kropkę nad i, tym samy Skałki pokonują Dursztyn 6:4.
Wróciliśmy z dalekiej podróży, to co zrobili dzisiaj chłopaki to majstersztyk. Wicher był już w ogródku, witał się z gąską.....obeszli się smakiem - p.o. Prezesa LZS Skałki Trybsz, Piotr Miśkowicz.